Ludzie-słonie, kobiety z brodami i wiekowe Murzynki – „freak shows” w pełnej chwale
Zabawa kosztem zniewolonych, ludzkich „eksponatów” wcale nie była tylko chwilowym widzimisię szalonych, ekscentrycznych bogaczy. W XIX wieku w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych niezwykłą popularnością cieszyły się tzw. „freak shows”, w których głównymi atrakcjami byli ludzie z różnymi anomaliami.
Bardziej niż zmumifikowanymi dziwactwami w stylu syrenki Feejee (zwierz, który był rybą z głową małpy), ludzi ciągnęło do całkiem żywych „żartów natury” w stylu Tomcia Palucha – karła o wzroście 80 centymetrów, tajskich bliźniaków syjamskich, czy cierpiącego na zniekształcającą całe ciało, chorobę - Josepha Merricka, znanego bardziej jako Człowiek-Słoń.
Biznesmenem, który najlepiej dorobił się na prezentowaniu ludzkich „eksponatów” był P.T.Barnum, któremu przypisuje się wypowiedź „Frajer rodzi się co minutę” - w ten sposób przedsiębiorca wyspecjalizowany w organizowaniu tych wystaw odnosił się do naiwności gawiedzi płacących ich oglądanie.
Trudno się dziwić – jednym z najbardziej znanych „cudów natury” Barnuma była czarnoskóra niewolnica - Joice Heth, która to miała być „nianią” samego Jerzego Waszyngtona i rzekomo liczyła sobie 161 lat! Biznesmen nie zrezygnował z obwoźnych pokazów nawet wówczas, gdy starowinka była częściowo sparaliżowana – leciwa Murzynka opowiadała zebranej publiczności historie o „małym Jerzyku”, a nawet ku ich radości odśpiewywała amerykański hymn. Z przynoszącej zyski dochodzące do 1500 dolarów tygodniowo, kobiety, cwany prywaciarz wycisnął nawet parę groszy po jej śmierci – Barnum zorganizował publiczną sekcję zwłok Joice...